Dzień zaczynał się w miarę pozytywnie. Jak zwykle wstalam rano zrobiłam bułkę do szkoły i dałam ją koleżance. W miarę mały obiad, a potem ...buuuum, czyli mnóstwo kalorii, no to bilans:
Śniadanie: 2 placki z groszkiem, 200g kefiru 0% (186kcl)
Obiad: biały sos i niestety 2 garscie winogron (ok.166kcl)
Kolacja: bułka maślana i 200g kefiru 0% (413kcl)
=765
Ćwiczenia:
~nogi
~pupa
~troche skakanki
Ehh...beznadziejny dzień, nie, to ja jestem beznadziejna. Nie wiem czemu zjadłam tą bułkę. chciałabym umieć wymiotować.
Na niedzielę planuje głodówkę. Nic, tylko woda. Jutro też postaram się o lepszy bilans. Nie, on będzie lepszy na pewno i ja tego dopilnuje. Moje wyzwanie na jutro to 400brzuszków + ćwiczenia z Mel B. Muszę spalić te cholerne kalorie, nie mogę być taka spasiona jak teraz. Muszę być chuda.
Jeżeli uda mi się w niedziele glodowka, to będzie ona rozpoczęciem diety baletnicy :)
Oto zasady:
dzień 1 i 2 – pijemy tylko wodę i kawę bez cukru (ewentualnie z odtłuszczonym mlekiem),
dzień 3 i 4 – ten etap opiera się na chudym serze białym lub twarożku,
dzień 5 i 6 – jemy tylko gotowane ziemniaki w mundurkach (maksymalnie 11 dziennie),
dzień 7 i 8 – spożywamy tylko białe, gotowane mięso (ok. 0,5 kg dziennie),
dzień 9 i 10 – możemy jeść bez ograniczeń warzywa, przede wszystkim zielone, pomidory.
Muszę się przekonać do kawy (feeee) , bo w poniedziałek idę na trening Judo więc muszę mieć energię. Oby mi się udało i nikt mi w tym nie przeszkodził. Zrobię wszystko by wytrwać do końca diety. Jak będą patrzyli jak jem to będę wypluwala do kubka, chowała do kieszeni, ukratkiem dawała kotu...
Muszę dać radę, bo jestem silna, mimo że dzisiejszy dzień zawaliłam.
Trzymajcie się }|{